wtorek, 7 stycznia 2014

Trylogia „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins



Rzadko spotykam się z literaturą postapokaliptyczną, być może, a raczej z pewnością z własnej winy. Czytając trzy części powieści Suzanne Collinss byłam zaskoczona przystępnością historii. Dla współczesnej młodzieży książki nie są ciekawe, ani warte poświęcenia czasu- przynajmniej dla większości. Lektury szkolne, które wypożyczają z bibliotek zapewne leżą na półce, ustępując miejsca streszczeniom i opracowaniom znalezionym w internecie. Jest to okrutne, ale prawdziwe.
Spis lektur, choćby dla szkoły ponadgimnazjalnej nie jest fascynujący. „Król Edyp”, „Makbet”, „Dzieje Tristana i Izoldy” i „Dżuma”. Zapewne część osób może uznać je za ciekawe, dające przekaz dalszemu pokoleniu, ale większość współczesnych nastolatków nie obchodzi TAKI przekaz wartości.
Doskonałym porównaniem dla zmian, które nastąpiły w społeczeństwie będzie przykład filmów czarno-białych, które obecnie odeszły do lamusa, by ustąpić miejsca nowym, kolorowym i pełnym akcji odpowiednikom. Być może tego właśnie potrzebuje dzisiejsza młodzież, swego rodzaju zachęty do czytania.
Główną bohaterką „Igrzysk śmierci” jest szesnastoletnia Kataniss Everdeen. Jest ona niemal moją rówieśniczką, lecz jest- jakby nie patrzeć- dużo dojrzalsza od nas, współczesnej młodzieży, pod względem psychicznym. Doświadczona wczesną śmiercią ojca i ubóstwem, Kataniss opiekuje się młodszą siostrą i matką. Dźwiga na barkach ogromny ciężar, jako żywiciel rodziny posuwa się nawet do łamania prawa. Miara zdecydowanie przebiera się, gdy jej młodsza siostra zostaje wybrana do „realisty show”, w którym ma zawalczyć o swoje przetrwanie. Kataniss zgłasza się w zastępstwie za nią….
Książka przekazuje pewne wzorce postaw, idee, podobnie jak „Dżuma”. Obrazuje ludzi w obliczu zagrożenia, przedstawia różnorodność zachowań indywidualnych jednostek. Pokazuje bunt przeciwko złu i niesprawiedliwości, troskę o najbliższych i okrucieństwo, które odbija się na historii narodów. „Igrzyska śmierci” byłyby równie dobrą lekturą jak powieść Alberta Camusa, a być może bardziej trafiłyby do młodzieży. W tych czasach słyszę różne opinie na temat historii. Większość moich rówieśników uważa tę dziedzinę nauki za ekstremalnie nudną i niepotrzebną. Ja natomiast sądzę, że musimy uczyć się przeszłości, by samemu nie musieć jej doświadczać. Powinniśmy wyciągać wnioski z działań ważnych ludzi, nie ważne czy przemawiają na mównicach, czy ich prochy rozwiał wiatr. Każda historia jest ważna, równie ważna jak pojedyncza jednostka, jeden człowiek, jeden kosogłos, który wznieci bunt przeciw nieprawości. Każdy z nas może coś zmienić, a niczyje życie nie jest nieważne. Nikt kto sądzi, że jest niepotrzebny, nie może się bardziej mylić. Każdy z nas może zmienić bieg historii, jedni w stopniu mniejszym, inni większym.
Więc nie rezygnuj ze swoich marzeń, pielęgnuj swoje idee, szereguj wartości. Każdy z nas może zmienić świat, choćby był to świat jednej osoby. Miejmy tylko nadzieję, że na dobre.