Rzadko spotykam się z literaturą postapokaliptyczną, być
może, a raczej z pewnością z własnej winy. Czytając trzy części powieści Suzanne
Collinss byłam zaskoczona przystępnością historii. Dla współczesnej młodzieży
książki nie są ciekawe, ani warte poświęcenia czasu- przynajmniej dla
większości. Lektury szkolne, które wypożyczają z bibliotek zapewne leżą na
półce, ustępując miejsca streszczeniom i opracowaniom znalezionym w internecie.
Jest to okrutne, ale prawdziwe.
Spis lektur, choćby dla szkoły ponadgimnazjalnej nie jest
fascynujący. „Król Edyp”, „Makbet”, „Dzieje Tristana i Izoldy” i „Dżuma”.
Zapewne część osób może uznać je za ciekawe, dające przekaz dalszemu pokoleniu,
ale większość współczesnych nastolatków nie obchodzi TAKI przekaz wartości.
Doskonałym porównaniem dla zmian, które nastąpiły w
społeczeństwie będzie przykład filmów czarno-białych, które obecnie odeszły do
lamusa, by ustąpić miejsca nowym, kolorowym i pełnym akcji odpowiednikom. Być
może tego właśnie potrzebuje dzisiejsza młodzież, swego rodzaju zachęty do
czytania.
Główną bohaterką „Igrzysk śmierci” jest szesnastoletnia
Kataniss Everdeen. Jest ona niemal moją rówieśniczką, lecz jest- jakby nie
patrzeć- dużo dojrzalsza od nas, współczesnej młodzieży, pod względem
psychicznym. Doświadczona wczesną śmiercią ojca i ubóstwem, Kataniss opiekuje
się młodszą siostrą i matką. Dźwiga na barkach ogromny ciężar, jako żywiciel
rodziny posuwa się nawet do łamania prawa. Miara zdecydowanie przebiera się,
gdy jej młodsza siostra zostaje wybrana do „realisty show”, w którym ma
zawalczyć o swoje przetrwanie. Kataniss zgłasza się w zastępstwie za nią….
Książka przekazuje pewne wzorce postaw, idee, podobnie jak
„Dżuma”. Obrazuje ludzi w obliczu zagrożenia, przedstawia różnorodność zachowań
indywidualnych jednostek. Pokazuje bunt przeciwko złu i niesprawiedliwości,
troskę o najbliższych i okrucieństwo, które odbija się na historii narodów.
„Igrzyska śmierci” byłyby równie dobrą lekturą jak powieść Alberta Camusa, a
być może bardziej trafiłyby do młodzieży. W tych czasach słyszę różne opinie na
temat historii. Większość moich rówieśników uważa tę dziedzinę nauki za
ekstremalnie nudną i niepotrzebną. Ja natomiast sądzę, że musimy uczyć się
przeszłości, by samemu nie musieć jej doświadczać. Powinniśmy wyciągać wnioski
z działań ważnych ludzi, nie ważne czy przemawiają na mównicach, czy ich prochy
rozwiał wiatr. Każda historia jest ważna, równie ważna jak pojedyncza
jednostka, jeden człowiek, jeden kosogłos, który wznieci bunt przeciw
nieprawości. Każdy z nas może coś zmienić, a niczyje życie nie jest nieważne.
Nikt kto sądzi, że jest niepotrzebny, nie może się bardziej mylić. Każdy z nas
może zmienić bieg historii, jedni w stopniu mniejszym, inni większym.
Więc nie rezygnuj ze swoich marzeń, pielęgnuj swoje idee,
szereguj wartości. Każdy z nas może zmienić świat, choćby był to świat jednej
osoby. Miejmy tylko nadzieję, że na dobre.
Wspaniałe kochanie :-)
OdpowiedzUsuń