Wczoraj
Tłoczno i gorąco. Wielu ludzi wyszło na ulicę, by obserwować
przygotowania do turniejów. Charakterystyczny zapach końskiego ciała, krzyki
kupców zachwalających swoje towary. Rozglądałem się wokół, podziwiając różnicę
między zarysem odległych katedr a prostotą mijanych budynków. Można było
odnieść wrażenie, iż to dwa różne światy, które jedynie tworzą iluzję
dopełniających się całości, wypełniając pustą przestrzeń kontrastem pomiędzy
wysokością domów mieszczan, a kościołami wznoszącymi się ku chwale boga tuż pod
same bramy nieba. Nie musiałem się przepychać przez tłum; ludzie sami
ustępowali mi miejsca. Nie przejmując się zbytnio natarczywymi spojrzeniami
zmierzałem prosto do mego celu, którym był duży dębowy stół ustawiony na
podeście. Przy tym stole siedziało trzech mężczyzn, u których sam ubiór
stanowił dowód przynależności do wyższej warstwy społecznej. Dwóch szlachciców
i kronikarz królewski wpisywali rycerzy na listę uczestników zmagań. Idący przy
boku mego konia giermek spojrzał na mnie.
-Mój Panie, czy wciąż jesteś zdecydowany na walkę na
miecze?- skinąłem głową utwierdzając się w podjętej decyzji. Są to najbardziej
brutalne zawody, w trakcie których wielu mężów udaje się na Sąd Boży. Będę
stawał naprzeciw wprawionych w sztuce wojennej lordów, dla których miecz jest
przedłużeniem ręki. Na swoje szczęście ja również swoje przeszedłem, czego
dowodzą blizny zdobiące moje ciało. Gdy sługa oddalił się kątem oka dostrzegłem
herolda wykrzykującego apel.
-Rycerze! Stawanie w szrankach w turnieju jest wielkim
zaszczytem dla każdego z was! Macie możność pokazania swych umiejętności i
zdobycie pani swego serca. Jedynie od was zależy czy wywalczycie sobie
nieprzemijające uznanie, czy okryjecie się hańbą na wieki. Walczcie z honorem w
imię Pana!
Oderwałem wzrok od mężczyzny i skupiłem się na obserwowaniu
rywali. Honor, jako możność obrony swych przekonań jest częścią naszego dnia
codziennego, elementem rycerskiej dumy charakteryzującym naszą warstwę
społeczną. Gdyby teraz pomyśleć, świat bez tej formy dobrego imienia musiałby
być straszny. Niech Bóg ma nas w swojej opiece, abyśmy nie stracili właściwej
ścieżki z oczu.
Dziś
Tik-tak.
Regularny dźwięk zegara wypełniał zdaje się pustą
przestrzeń, uświadamiając mężczyznę leżącego na wąskiej pryczy o upływającym czasie.
Żył krótko, ledwie dwadzieścia siedem lat, przepełnionych cierpieniem zadanym
innym ludziom, zabieraniem im wszystkiego, co mieli. Począwszy od drobnych
kradzieży w dzieciństwie pogrążał się, spadał coraz głębiej w przepaść, z
której nie ma ucieczki. Aż w końcu zabrał życie pewnej młodej, pięknej
dziewczynie. Spodobało mu się jak krzyczy, jak błaga o litość. Potem nie mógł
już tego zatrzymać, stał się drapieżcą zapamiętanym w swej sztuce, który
przemierzał nocą ulice w poszukiwaniu kolejnych ofiar. Odbierał życie nie dla
samego aktu, którym wyrażał swą dominację nad światem, lecz dla tego ostatniego
przebłysku świadomości, ostatniej iskry jarzącej się w oczach umierających nim
oddali swego ducha. Mścił się. Za te wszystkie lata, w trakcie których był pośmiewiskiem,
za to, że nikt nigdy mu nie pomógł, nikt się nim nie interesował. Teraz on był
górą, nie zostawiając litości w swoim sercu, gdy kolejno zabijał i pozbywał się
ciał.
Tik-tak.
Nigdy nie myślał o konsekwencjach. Cieszył się tą właśnie
ulotną chwilą, w której mógł robić wszystko, co tylko zechciał. Nie chciał
dopuścić do siebie, że ta osoba, która właśnie umarła na jego rękach mogła być
czyjąś córką, synem, bratem, siostrą. Nie potrafił przyjąć jak straszne są jego
uczynki, jak bardzo ściągają go na dno. Zamykały klatkę nad jego głową,
odcinały od rzeczywistości umysł zaplątany w planach przyszłych morderstw. Nie
chciał myśleć o złapaniu. Teraz ciasna cela niemal dusiła go, a nieustające
tykanie przyprawiały o ból głowy. Ale nie żałował wszystkiego tego co zrobił.
Seryjny zabójca zawsze będzie zabijał do momentu aż ktoś go nie powstrzyma lub
sam nie zginie.
Tik-tak.
Teraz leżał i czekał. Wyrok już zapadł, niedługo rozpoczną
jego wykonanie. Trafi na krzesło elektryczne. Zapewne rodziny ofiar będą chciały,
aby jak najbardziej cierpiał, aby smażył się w piekle.
Tik-tak.
Mówi się, że mordercy nie posiadają czegoś takiego jak
honor. Ale to jest sprawą względną. Człowiek uczciwy nie będzie kraść, ale to
może być punktem honoru złodzieja. Z zabójcą może jest podobnie. Ale dzisiejszy
świat nie dba o takie wartości. Honor jest pojęciem abstrakcyjnym, o którym
pamiętają tylko nasi dziadkowie.
Tik-tak.
Prócz miarowego tykania na korytarzu prowadzącym do celi
dało się usłyszeć kroki. Po chwili drzwi otworzyły się i pojawiło się w nich
trzech strażników.
-Już czas…-powiedział jeden z nich cicho. Mężczyzna podniósł
się i bez strachu w oczach ruszył do miejsca, w którym miało się skończyć jego
życie.
Jutro
Niedługo słońce schowa się za drzewami. Niebo tworzyły różnokolorowe
chmury w przeróżnych odcieniach żółci, pomarańczu, fioletu i różu. Zachwycający
widok, który ukazuje się oczom ludzi od tysiącleci. Niezmienny, pomimo upływu
czasu. Przez chwilę może się zdawać, że wszystko jest jak dawniej, gdy słowo
dom oznaczało nie tylko budynek, ale też ludzi których kochamy. Dziś nie ma
nawet żadnego z dawnych miast. Wszędzie pustkowia, na których wyraźnie
odznaczają się ruiny niegdyś tętniącym życiem miejsc. Ale niegdyś to niegdyś
czasem zniknie, niesione przez wiatr jak liście późną jesienią. Ci, których
niegdyś znaliśmy odeszli, jako żołnierze albo ofiary wojny. Możemy tylko mieć
nadzieję, że tam jest lepiej. Ludzie i ich konflikty. Starczy jedna słaba
iskierka, by zaraz zajął się cały okręt. III wojna światowa zaczęła się od
decyzji jednego człowieka. Potem poszło już z górki, niemal jak lawina. Wojna
między dwoma małymi państwami przerodziła się w ogólnoświatowy konflikt, w
którym podstawowym orężem została broń nuklearna. To z kolei przyczyniło się do
całkowitego zniszczenia świata, który znaliśmy. Miliony ludzi zmarło, nie tylko
w starciach, ale też w wyniku najróżniejszych epidemii. Teraz, gdy to wszystko
się skończyło zostało nas zaledwie miliard.
Możemy zacząć od nowa.
Wiadomym jest, że nie stworzymy idealnej utopii. Ludzie mają
różne zdania, często dochodzi między nimi do konfliktów. To normalne, świat bez
tego nie istnieje i nie ma się co łudzić, że kiedyś to zniknie. Ale możemy
spróbować zbudować nowy świat od podstaw. Postarać się, by było lepiej,
spróbować rozmawiać mimo przepaści między nami. Może któregoś dnia uda nam się
stworzyć świat taki, jakiego wszyscy pragniemy, lecz póki co musimy spróbować
zacząć go budować. Postawić fundamenty nowego życia dla nas wszystkich.